środa, 10 grudnia 2014

"Pan na Wisiołach. Krzyk mandragory"

Autor: Piotr Kulpa
Tytuł: "Krzyk mandragory"
Seria: "Pan na Wisiołach", t.2
Wydawnictwo: Videograf, 2014
Ilość stron: 345
Okładka: miękka

Po przeczytaniu dwóch trzecich cyklu Piotra Kulpy Pan na Wisiołach dotarło do mnie, jakie to szczęście, że są pisarze, którzy chcą - i potrafią! - korzystać z rady mistrza Hitchcocka. O ile bowiem Mroczne siedlisko okazało się prawdziwie mocnym uderzeniem, wciągając z siła huraganu w pełną grozy rzeczywistość przeklętej osady zawieszonej na pograniczu dwóch światów, o tyle Krzyk mandragory nie tylko uniósł ciężar wygenerowanego napięcia, ale wręcz wyniósł je na wyżyny w iście brawurowym stylu.

Smutowie bardzo szybko przekonali się, że romantyczne wyobrażenia o spokojnym życiu w starym, odziedziczonym po dziadkach domu w małej wsi położonej w malowniczych Starogórach, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Relacje między Magdą a Tymkiem stają się coraz bardziej skomplikowane; małżonkowie oddalają się od siebie - ona traci zaufanie do męża, jego dręczy ponura historia z przeszłości, która musi pozostać tajemnicą. Ponadto różni ich kwestia podejścia do leczenia syna u miejscowego znachora, Krużgana - Czaruś bowiem nadal nie odzyskał mowy. Mieszkańcy Wisiołów są zdecydowani utrzymać swój upiorny sekret w tajemnicy, zaś ich w najlepszym razie nieprzychylne nastawienie staje się dla Smutów coraz bardziej oczywiste. Cygan Gajgaro, odgrywający rolę przyjaciela rodziny, czeka tylko na właściwy moment, by wprowadzić w życie swój szatański plan; co do jego intencji nie można już mieć żadnych wątpliwości, a siły, jakie za nim stoją, wydają się być niepokonane...

Krzyk mandragory na szczęście uniknął losu, jaki bywa udziałem większości drugich części serii. Nie okazał się zapchajdziurą, przeciętnym i nudnawym łącznikiem fabuły, złem koniecznym, któremu trzeba sprostać w oczekiwaniu na tom wieńczący trylogię, o nie! Kulpa stworzył cykl powieściowy będący wyrazem wyjątkowo konkretnej i sprecyzowanej wizji, której realizacja, rozłożona z wyczuciem na trzy kolejne tomy, stosownie intryguje, drażni ciekawość i w najwyższym stopniu satysfakcjonuje. 
Krzyk mandragory jest powieścią o wiele bardziej dynamiczną, szokującą i ekscytującą od poprzedniczki: rozpoczęte w Mrocznym siedlisku wątki rozwijają się w niejednokrotnie zaskakujących kierunkach, akcja przyspiesza i nabiera rumieńców, groza narasta, grono bohaterów powiększa się, przy czym każdy z nich ma do odegrania istotną dla fabuły rolę, zaś wizja autora - której głównym elementem jest historia upiornej osady i panoszącego się w niej zła - nabiera konkretnych kształtów, dzięki czemu wszystkie elementy skomplikowanej układanki zaczynają trafiać na swoje miejsce. Co ważne - nie ma tu niepotrzebnego rozwlekania fabuły, udziwniania czy zbędnego komplikowania i tak dość zagmatwanej historii; już na pierwszy rzut oka widać, że autor niepodzielnie panuje nad fabułą, żaden wątek nie wymyka mu się spod kontroli, a całość jest gruntownie przemyślana i misternie zbudowana. Wszystkie dotychczasowe wątki poboczne - także te, które w pierwszym tomie zostały ledwie zasygnalizowane i doczekały się kontynuacji - losy poszczególnych bohaterów, no i kierunek, w którym zdąża główny nurt fabuły, historia Wisiołów i tajemnica jej mieszkańców - wszystko to  jest do siebie perfekcyjnie dopasowane i tworzy spójną, intrygującą całość.

A w Krzyku mandragory dzieje się naprawdę sporo. Jesteśmy nie tylko świadkami gwałtownych, ponurych wydarzeń potęgujących mroczną, gęstniejącą atmosferę, ale także - a może przede wszystkim - śledzimy to, co rozgrywa się w umysłach i psychice bohaterów. Egzystencjalne rozterki komisarza Ręby, problemy Mateusza, przyjaciela Tymka z grupy AA, kłopoty szkolne Czarusia, historia Karola Liperta, znachora Krużgana, zwichrowanego pracownika tartaku, Teodorczuka, czy Grażki, uczestniczki nielegalnych walk - wszystkie te wątki, nawet pozornie nieistotne lub w żaden sposób ze sobą niezwiązane, nagle nabierają sensu i splatają się ze sobą - właśnie w Wisiołach, które zdają się przyciągać zło jak żadne inne miejsce. Możliwość spojrzenia na rozgrywające się wydarzenia oczami poszczególnych postaci nie tylko wpływa na zwiększenie dynamiki fabuły, ale też pozwala wniknąć w psychikę bohaterów i wczuć się w ich sytuację. A w wielu przypadkach jest to doświadczenie co najmniej niepokojące - prawdziwym majstersztykiem jest dla mnie wykreowanie postaci komisarza - mężczyzny znękanego do cna własną, żałosną egzystencją, przerażonego wizjami pojawiającymi się w jego umyśle i coraz mocniejszymi impulsami, by się w nich pogrążyć, spróbować je urzeczywistnić. To zresztą tylko jeden z przykładów - każdy bohater Kulpy został wykreowany bardzo pieczołowicie i wiarygodnie pod kątem psychologicznym, z dużą dozą autentyzmu - i mniej lub bardziej wyraźnym rysem szaleństwa, ujawniającym się stosownie do okoliczności, co dodatkowo intryguje i wywołuje ciarki na plecach.

Także realia powieści fascynują. Choć fabuła osadzona jest mocno na gruncie ludowych wierzeń i zabobonów, nie przydaje jej to baśniowej atmosfery, wręcz przeciwnie. Czające się w osadzie zło wyrosło z ludzkich namiętności, słabości, egoizmu, odwiecznego pragnienia, by żyć wiecznie; z krzywdy i cierpienia, którego źródłem jest człowiek. Elementy nadprzyrodzone idealnie komponują się z tą wizją, wyrastają z niej i mocno dają do myślenia. Tajemnica przeklętej wsi, choć w dużej mierze wyjaśniona na kartach Krzyku mandragory, jest na tyle wielowarstwowa, by jej odkrycie nie równało się wyłożeniu wszystkich kart przez autora, a jednocześnie zaspokajało i drażniło ciekawość, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Poprzedni tom Pana na Wisiołach był zaledwie preludium, w jego fabule dominowała złowróżbna atmosfera i więcej było znaków zapytania, niż odpowiedzi. W drugiej części mamy istny huragan dramatycznych wydarzeń, intensywność emocji i poczucie, że to jeszcze nie wszystko, co autor ma do zaoferowania czytelnikowi. Nadzieje rozbudzone po bardzo dobrej pierwszej części cyklu, Krzyk mandragory spełnia z nawiązką. Pozostaje czekać z niecierpliwością na to, co Piotr Kulpa przygotował w tomie wieńczącym trylogię, Trzeba to zabić. Bo z całą pewnością będzie to coś niesamowitego, nie może być inaczej.

Moja ocena: 5/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/222813/pan-na-wisiolach-krzyk-mandragory/opinia/22220463#opinia22220463



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf :)

9 komentarzy:

  1. Cieszę się, czytając tak pozytywną opinię. Niedawno przeczytałam "Mroczne siedlisko", które zrobiło na mnie duże wrażenie i przymierzem się do "Krzyku mandragory". Może w końcu wyjaśni się tajemnica Wisiolow...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam wiele o pierwszej części, z tego co widzę, druga też trzyma poziom, dlatego też chętnie się zapoznam z powyższą lekturą, ale najpierw poszukam pierwszego tomu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem "Mroczne siedlisko", ale nie przypadło mi do gustu. Zaś ta książka zachwyca mnie okładką!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się nie mogę doczekać "Trzeba to zabić", zwłaszcza przez cliffhanger na koniec "Krzyku mandragory"! :) Drugi tom naprawdę przebił pierwszy! Kulpa szaleje - i dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie cieszy fakt, że drugi tom zaspokaja apetyt - pierwszy był bardzo przyjemną i przyprawiającą o gęsią skórkę niespodzianką! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach książki pana Kulpy, pierwsza część już stoi na półce i czeka na swoją kolej. Bardzo się cieszę, że druga spełnia oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeny, jaka straszliwie przerażająca okładka, w życiu nie sięgnę po tę książkę, boję się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama okładka pewnie nie skusiłaby mnie do lektury tej książki. Twoja opinia to jednak wystarczający argument, by poznać jej fabułę. :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Tytuł przywodzi mi na myśl od razu legendę właśnie o krzyku korzenia mandragory. Ciekawi mnie, czy po przeczytaniu tej książki znalazłabym analogię.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.